Dalej nie jestem w stanie pisać, więc podzieliłam rozdział na dwie części.
Lily nie rozmawiała z Jamesem od czasu ostatniej kłótni. Było jej wstyd, że tak wybuchła. Ostatnio często przebywał w bibliotece, więc została zmuszona uciec z tego miejsca. Całe dnie spędzała w Pokoju Życzeń, ćwicząc grę w piłkę nożną ze sztucznymi przeciwnikami i ucząc się na lekcje. Zdecydowanie poprawiła ostatnio swoje oceny, ale nie była szczęśliwa.
Nie lubiła ranić innych. Nie lubiła wypowiadać nieprzemyślanych słów. Nie mogła patrzeć jak inni przez nią cierpią. James mimo wszystko nigdy nie krzywdził jej bezpośrednio, no poza wieszaniem Severusa za kostki, ale gdyby nie to, nie wiedziałaby, jaki z niego drań. Na samo wspomnienie jego słów zbierało jej się na płacz. „Nie potrzebuję twojej pomocy, szlamo”.
Wcześniej wyszukiwała go jeszcze w tłumie, teraz robiła wszystko, aby nie widzieć jak, najczęściej przez Syriusza, jest wieszany za nogi.
Do pokoju wleciała jej sowa. Miała w łapce list od mojej mamy. Natychmiast go otworzyłam. Dopiero po półtora miesiąca od kłótni napisała o niej mamie. Czemu zwlekała? Nie wiedziała. Nie chciała wiedzieć.
Delikatnie rozerwała kopertę i wyjęła równie złożoną kartkę.
Droga Lily,
każdy popełnia błędy, ważne, aby te błędy naprawić. Pójdź do niego i go przeproś. Nawet jeśli Ci nie wybaczy, to poczujesz się lepiej, i on też się poczuje.
U nas wszystko dobrze. Petunia znalazła sobie chłopaka, jakiegoś Vernona. Nie jest ani zbyt przystojny, ani ciekawy, ale przynajmniej umie się zachować i Tunia jest z nim szczęśliwa.
Co Amy i Cassy? Ich mama czuje się lepiej? Pozdrów je ode mnie. Szkoda mi tych biednych dziewczynek. Świat zdecydowanie zbyt szybko zmusił je, aby dorosły.
Kanada bardzo tęskni za Tobą. Przestała nawet szczekać na panią Burner, co tamta bardzo chwali, ale za to nocami strasznie wyje. Nie chce jeść ani biegać, na spacery chodzi bez entuzjazmu. Dobrze, że niedługo znowu przyjeżdżasz.
Tęsknimy za Tobą, kochanie, i pozdrawiamy serdecznie.
Lily westchnęła, ale zdecydowała umówi się na spotkanie z Jamesem. Napisała do niego króciutką karteczkę, prosząc w niej o spotkanie.
Kolejnego dnia zjawiła się przed czasem i długo chodziła w kółko, zastanawiając się czy chłopak przyjdzie. Spóźnił się piętnaście minut, ale dotarł na miejsce spotkania.
– Lily…?
– Chciałabym cię przeprosić – wymamrotała. – Byłam zdenerwowana i nie chciałam cię urazić – mówiła szybko. – Choć większość z tych słów była prawdą, to wcale nie chciałam tego powiedzieć – rzekła, zapominając zupełnie wyuczonej na pamięć formułki. – Wybaczysz mi?
James podszedł do niej i rzekł:
– Oczywiście, jak mógłbym ci nie wybaczyć? Kocham cię, Lily.
– Znowu zaczynasz?
– Lily, mi naprawdę na tobie zależy. Zmieniłem się. Kiedy ostatnio widziałaś mnie znęcającego się nad Ślizgonami? Kiedy ostatnio wyciąłem komuś numer? Kiedy ostatnio zapomniałem choć jednej pracy domowej czy nie nauczyłem się na lekcję?
Nie przypominała sobie żadnej z tych sytuacji w ciągu tego miesiąca.
Lily spędzała z Jamesem ostatnio odrobinę więcej czasu. Wznowili naukę jazdy na deskorolce, a także piłki nożnej. Zaczęli grać w obrębie zamku, w jednej z ogromnych pustych sali odnalezionych przez chłopaka.
Do nauki przyłączyli się także pozostali Huncwoci, choć z niechęcią i bliźniaczki.
– Dobra, wytłumaczyłyśmy wam już najważniejsze zasady, teraz podzielimy się na drużyny. Aby było sprawiedliwie, ja obejmę stanowisko sędzi. Z góry wiemy, kto jest mniej-więcej na jakim poziomie. Peter i Remus jako pierwsi będą wybierać. Peter, kogo wybierasz? Syriusza czy Jamesa?
Oczy wszystkich skierowały się na niskiego chłopca. Zastanowił się, kto obecnie może mu najbardziej uprzykrzyć życie, jeśli wybierze drugiego.
– Wybieram Syriusza, nie obrażaj się James – poprosił.
– James idzie do Remusa. Dalej Remus wybiera jedną z sióstr.
– Amandę – odparł bez zastanowienia, a policzki mu lekko poróżowiały.
– Cassandra idzie do Petera. Teraz z każdej drużyny wybierzcie bramkarza.
– Ja gram na tej pozycji w quidditcha – zgłosił się Syriusz.
– To idź – odparła Cassy.
– James, idź u nas – rzekła Amy.
– Ale ja się na tym nie znam!
– Nie poślemy przecież Remusa, a z moją siostrą na boisku żaden z was nie ma szans.
Mecz trwał długo. Cassandra była bardziej agresywna i miała zdecydowanie lepszego bramkarza, ale Peter tylko przeszkadzał na boisku. Nigdy nie wiedział, co zrobić, gdy podała do niego piłkę. Remus na szczęście szybciej myślał.
W końcu rozgrywka zakończyła się remisem. Najbardziej zmęczone były dziewczyny.
– Macie słabą formę, mi się nawet nie chce pić – pochwalił się Syriusz.
– Bo tylko stałeś na bramce.
– Ale i tak byłem lepszy od Jamesa.
– To prawda – rzekła Amy. – Gdyby nie on, wygralibyśmy z łatwością.
– Każdy, kto do pustej bramki strzela ma sporą szansę trafić.
* * *
Syriusz ostatnio strasznie się nudził. James stał się strasznie nudny, Remus przesiadywał coraz częściej w bibliotece, nawet Peter gdzieś się wymykał i nie chciał nic powiedzieć. Łapa nie naciskał.
Najbardziej bolał go jednak brak zainteresowania Jamesa coraz to nowszymi pomysłami na kawały. Ignorował je lub określał jako „głupie i niepoważne”. Powoli ich przyjaźń kruszała.
Zdecydował, że musi coś z tym zrobić i już nawet wiedział co.